Ryby na kartki? 

W szwedzkim Öregrund, w Instytucie Badań Strefy Przybrzeżnej, w dniach 21- 23 października br. odbyło się międzynarodowe spotkanie ichtiologów poświecone zanikaniu żyjących w strefie przybrzeżnej Bałtyku zasobów ryb słodkowodnych. 

To co dotknęło Zatokę Pucką w latach 80-tych, staje się powoli problemem i w innych rejonach naszego morza. Kłopoty z utrzymaniem zasobów na poziomie opłacalności połowów oraz zdolności ich odtworzenia występują u brzegów szwedzkich, duńskich oraz częściowo w rejonach morskich akwenów fińskich szkierów, a także w niektórych zatokach niemieckich. Szczególną uwagę poświęca się szczupakowi, który będąc wartościową rybą dla rybołówstwa stanowi jednocześnie silny wabik dla turystyki wędkarskiej. Giną jednak i inne: okoń, sieja, sandacz oraz płoć.

Nie ma jednoznacznej, uniwersalnej dla  wszystkich miejsca ich bytowania diagnozy przyczyn degradacji ich zasobów. Naukowcy zajmujący się tym problemem wskazują na wiele przyczyn. Tylko część z nich została rozpoznana.

Konferując w Öregrund starano się w stosunku do zaistniałych kłopotów, ofensywnie poszukiwać recept naprawy tego niekorzystnego stanu. Podkreślano, iż bez odpowiednich nakładów finansowych, zmiany w zarządzaniu i ochronie zagrożonych gatunków, bez dodatkowych badań oraz podejmowania nadzwyczajnych działań na rzecz odtwarzania naturalnych siedlisk tych ryb - niewiele da się zrobić.

Właśnie w siedliskowych zmianach, niszczeniu tarlisk oraz przybrzeżnych miejsc schronienia ryb i żerowania narybku upatrywano najistotniejszych powodów zanikania lokalnych zasobów ichtiofauny. Wszystkich niepokoiło postępujące dewastowanie makrofitów – dużych roślin podwodnych oraz roślinności przybrzeżnej (np. trzcinowisk). Wskazywano, że rybie nie wystarcza do życia woda (nawet gdy jest czysta). Podobnie jak człowiekowi nie wystarcza dostęp do czystego powietrza. Ryba musi mieć też gdzie i co jeść, gdzie się schować i rodzić. Nie może też być zbyt szybko odłowiona. Musi dożyć do wielkości rozrodczej i przynajmniej raz w życiu wydać potomstwo.

Nie bez znaczenia dla ryb strefy przybrzeżnej są warunki hydrologiczne akwenów – dostęp do odpowiedniej głębokości, temperatury czy zasolenia w środowisku. Krzywym okiem zatem patrzą ichtiolodzy na likwidujące płycizny umacniające brzeg opaski, na pogłębiane akwenów, na wzmaganie wymiany wody w płytkich zatokach i zagospodarowywanie ich wyłącznie pod kątem potrzeb turystyki i żeglugi. Skrytykowano też, powszechne do niedawna umacnianie i deformowanie brzegów, uchodzących do morza małych rzek, strumieni i kanałów. 

Stwierdzano, że zanieczyszczeń nie jest tak dużo aby w sposób ostateczny zatruwały ryby. Niemniej oddziaływują na ich system odpornościowy. Pasożyty, bakterie i wirusy mają ułatwione drogi inwazji do rybiego organizmu. Wystarcza wówczas gwałtowna zmiana temperatury wody aby ryba się rozchorowała. Walka z patogenami kosztuje ją wiele energii. W efekcie rośnie wolniej i gdy trafia w rybackie sieci jest mniejsza niż nakazywałyby prawa biologii danego gatunku. Inne z kolei zanieczyszczenia powodują, niekorzystne zmiany płci.

Tytuł w szwedzkiej gazecie: „Szczupak i okoń są bliskie wyginięcia. Naukowcy nie wiedzą dlaczego. Konferencja w Öregrund”

Szczupak - w Zatoce Puckiej wyginął w drugiej połowie lat 70-tych  Foto: P.Wysocki.

Płoć – dziś już rzadki gatunek w Zatoce Puckiej.

Okonie – są ale już nie tak duże i nie w takiej ilości jak dawniej.

Takiej naturalnej roślinności zaczyna coraz bardziej w Zatoce Puckiej brakować.

Brzeg martwy. Nieprzyjazna rybom opaska brzegowa na Półwyspie Helskim.  

Ciernik, dzisiejszy okupant strefy przybrzeżnej. Foto: J.Abramowicz.

Jastarnia – wędkowanie w porcie. Tu, da się jeszcze złowić okonia.

W zależności od czynnika, w populacji nagle zaczyna przybywać samic lub samców oraz osobników bezpłodnych. Niekorzystna struktura płci, brak partnerów do rozrodu odbija się na ilości składanej ikry i jakości wylęgu. Skonstatowano również, że nadal nie ma wyraźnych postępów w walce z eutrofizacją. Nadmierny spływ biogenicznych soli do morza powoduje intensywne przeżyźnianie płytkich wód. Faworyzuje to rozwój glonów, które nie sprzyjają tym rybom, które my uważamy za wartościowe. W nowym środowisku wygrywają gatunki niechciane (np. ciernik, cierniczek). Rozwijając się bez przeszkód blokują ekologiczne nisze należące do innych ryb - kiedyś harmonijnie z nimi współbytujących. Te małe „kolczaste” rybki są w wielu rejonach obwiniane za wyjadanie innym gatunkom ikry. Przeciwnik dla ich zwalczania jest pilnie potrzebny.

Naukowcy w Öregrund debatowali w czasie, gdy przez Szwecję przechodziły protesty rybaków związane z planami wzięcia pod ochronę zasobów dorsza. Głosy opinii publicznej były podzielone. Gdy pytałem o zdanie kolegów po fachu, także oni nie byli pewni, które z proponowanych przez strony konfliktu rozwiązań należy przyjąć. Rybaków interesuje status quo a ich przeciwników skuteczność podejmowanych działań naprawczych. Wszyscy chcą jednak dorsza jeść. Popyt na ten gatunek przerasta naturalną podaż. To samo zaczyna się dziać z gatunkami, o których pisałem powyżej.

Czy zatem bałtyckie ryby będą na kartki ...? Patrząc na przydzielane przez Międzynarodową Komisję Rybołówstwa Morza Bałtyckiego połowowe kwoty, limitowanie rybackich licencji - jest to realizowane. Problem w tym, że i na te kartki zaczyna niektórych gatunków brakować. Wniosek jaki się nasuwa to ten, że wzrośnie chyba popyt na akwaria. 

Krzysztof E. Skóra

<<<POWRÓT