Wywiad
dla Dużego Formatu GW – listopad 2006.
Profesora
goni pies
Witold
Szabłowski
-
Parę lat temu radni Helu chcieli zrobić z foki herb miasta. Do tej pory był
klucz i dwie gwiazdy. – Nonses - powiedziałem. - Przecież od wieków żyjecie
dzięki rybom! Foki macie zaledwie kilka lat. Uhonorujcie lepiej rybę.
Zastanowili
się i przyznali rację. - W herbie został klucz . Ale dwie foki mogą
trzymać herbową tarczę, tak jak czynią to gdańskie lwy - żartuje.
Profesor Skóra chowa fokę
W
tym roku nad naszym morzem wylegiwały się dwie foki. Pierwsza wybrała
Niechorze. Druga głównie - okolice Mierzei Wiślanej. To pierwszy od
dziesiątek lat przypadek, że foka z własnej woli wybrała Polskę na swą
przybraną ojczyznę. Zwykle wybierają Estonię albo Skandynawię. Jak to
się stało? I czy traktować to jako foczy kaprys, czy szykować się na
inwazję? Odpowiedzi trzeba szukać w miejscowości Hel, w Stacji Morskiej
Uniwersytetu Gdańskiego. Jej szefem jest od ponad ćwierć wieku profesor
Krzysztof Edward Skóra ichtiolog i ekolog morza, zwany "panem od
fok".
Pensjonat
"Foka", sklep "Foczka", do tego setki tysięcy
pluszowych fok na straganach. Focze szaleństwo zaczęło się w Helu 12 lat
temu.
Profesor
Skóra: - Mieliśmy wtedy małego samca. Dostaliśmy go rannego. Wyleczyliśmy,
oswoił się. Nazwaliśmy go Balbin. Wyzdrowiał i pojawił się problem: co
z nim zrobić. Na wolność wypuścić już nie było można,. Zostawało
zoo. Ale przecież biedak by zaginął między krokodylami, małpami a żyrafami.
One są kolorowe, a foka - szara, nieciekawa, mało medialna.
-
I co?
-
Dowiedziałem się, że naświecie są ośrodki rozrodu i rehabilitacji fok
- fokaria. Może warto i naszemu ekosystemowi przywrócić tego pożytecznego
drapieżnika - pomyślałem.
Profesor Skóra chce morską
ulicę.
Najpierw
było zdziwienie. Potem pojawili się jednak sojusznicy i potencjalni
sponsorzy.
-
Potencjalni znaczy: damy pieniądze jeśli ktoś inny da pierwszy. Wydawało
się wówczas, że na żyrafy było łatwiej
dostać, państwowe subsydia niż na bałtyckie foki. Nikt nam nie wierzył,
że one naprawdę w naszym morzu żyją . A nawet jeśli są, to co z tego.
Fokarium do Polski jakoś nie pasowało . Mamy jakąś narodową alergię
na rzeczy nazbyt oryginalne. Mówię parę lat temu
radnym: mamy przy zatoce ulicę Morską, pełną wybojów. Zróbmy
jej nową nawierzchnię, ale w regularne
fale. Wielu się tu chętnie rowerem przejedzie, sfotografuje, może
na pocztówkach też będzie. Co oni na to? - Ależ nigdzie takiej ulicy nie
ma! - O to panowie chodzi, bądźmy pierwsi !
Do
dziś ulica „faluje” asfaltowymi łatami i dziurami – ot takie to
nasze „dziedzictwo kulturowe”.
Balbin
parę lat pływał w prafokarium - basenie po szambie i czekał na dotacje.
Pierwsze pieniądze dali ... Szwedzi. To były konkretne referencje.- Zaraz
potem wszyscy rodzimi donatorzy solidarnie sfinansowali nasze budowlane
potrzeby .
Pierwszy
basen fokarium został zbudowany w 1997 roku, całość cztery lata później.
-
W projekcie napisałem, że będzie nas odwiedzać 100 tysięcy ludzi
rocznie. Nieliczni podzielali nasz optymizm.
Dziś przychodzi ponad 400 tysięcy.
Złota
rybka profesora Skóry
Fascynacja
przyrodą wystąpiła u profesora niebezpiecznie wcześnie . - Miałem
roczek. Przyłapano mnie ponoć na pożeraniu kartek ze starego,
niemieckiego atlasu zwierząt. Potem ojciec-wędkarz zaraził mnie fascynacją
do wody a mama podsycała ją kupowaniem „smacznych” książek.
To dla ryb głównie Zostałem przyrodnikiem.
Studia
na oceanografii ugruntowały to przekonanie. Za schyłkowego Gierka
Krzysztof Skóra zaczął pływać z polskimi trawlerami na Antarktydę.
Rybacy eksplorowali nowe łowiska. Potrzebowali naukowców, by ryby
rozpoznawali i decydowali, które warto łowić i wieźć do Polski, a które
nie.
-
W trzeciej wyprawie badawczy
zamysł i przyrodniczy fart pomogły
mi odkryć nowy dla wiedzy rodzaj i gatunek ryby. Złowiliśmy ją dzięki
zarzuceniu wielkiego przemysłowego włoka na 500-600 metrów w głąb
wąskiego antarktycznego fiordu. Liczyłem, że coś ciekawego trafić
się musi nikt tu tak jeszcze nie łowił. Już z pierwszego zaciągu kilka
sztuk nieznanej ryby przykuło mnie do binokularu i książek na wiele
godzin. Wyglądała jak złoto-srebrny śledź z kolczastą nieco głową .
Potem nazwałem ją Acanthodraco devitti, - na cześć słynnego
amerykańskiego ichtiologa H.H. De Vitt’a , który w latach
70-tych niespodziewanie przysłał mi pieniądze na wyjazd za granicę. Ryba
polskiej nazwy nie ma do dziś.
Profesor Skóra odsyła
kafelki
-
Po jednej z wypraw w 1977 przyjechałem do Helu obejrzeć trzy pokoje, które
Uniwersytet miał otrzymać w starej wędzarni. Podupadła
szatnia robotnicza. Klimat niezwykle niszowy ... . Było super. Wcześniej
miałem tylko biurko w instytucie. Uniwersytet dopiero się rodził. Wykłady
odbywały się na dworcu i w kinach. A tu dostaję trzy pokoje i łazienkę!
Mogłem robić sekcje ryb bez obawy, że zapach
będzie przeszkadzał koleżeństwu.
Pierwsze
trzy lata profesor spał na podłodze między biurkami. - Próbowałem dojeżdżać
z Gdyni, ale to wypłukiwało intelektualnie.
Z
czasem zaczęła się przebudowa wędzarni. - Walka o coś z perspektywy
„Ogona Rzeczpospolitej” jest szalenie ciężka. Facet z Helu w Warszawie
wówczas nic nie znaczył. Ale mieliśmy „szczęście”. W 1983 był tu
wielki sztorm. Wszyscy w telewizji widzieli co się działo. Nam
zerwało dach i pozbawiło paru okien, tynk w pokojach sam pospadał
od zewnętrznego ciśnienia wiatru. Kraj chciał nam pomóc. I tak zaczęliśmy
budować stację - miejsce tak przyjazne, by ludzie z domu do pracy
uciekali.. Mieliśmy ambicje, które dziś wydaja się, i chyba są śmieszne:
np. mydło i papier toaletowy w łazience musiały być zawsze. Raz ciężarówka
przywiozła nam do laboratoriów zielone kafelki w różowe kwiatki. Odesłałem
– był afera. W tamtych czasach to była fanaberia, ale przed gośćmi z
zagranicy nie chcieliśmy świecić
oczami za taki styl.
Bezradność profesora Skóry
-
Po I wojnie światowej foka w Zatoce Puckiej była jeszcze czymś zupełnie
naturalnym. Rybacy na nie masowo polowali; 5 złotych płacono za sztukę.
Trzeba było przynieść szczękę i płetwę - bo sama szczęka jest zbyt
podobna do psiej.
Dziś
foka w Polsce to rarytas. Ale ich liczba w Bałtyku rośnie. W ciągu ćwierć
wieku potroiła się: z 5 do 17, 5 tysiąca. Profesor Skóra: - To dużo, bo
foka rodzi tylko jedno szczenię, raz w roku. Nasz wkład w tą liczbę to
dwanaście wypuszczonych młodych i kilkanaście uratowanych oraz uświadomienie
milionom rodaków, że są foki w Bałtyku .
Jedna
z nich - Depka - wyleguje się od dwóch lat
w okolicach Niechorza. - Jest dzieckiem Ewy i Balbina. Życie zawdzięcza
mojej zastępczyni, Iwonie Kulik i jej zespołowi. Ewa nie miała pokarmu.
Małą trzeba było karmić. Ufff ! Cała słabość człowieka wychodzi.
Znamy skład mleka matki, ale nie potrafimy go podać w dostatecznej ilości.
Foka to ssak ale nie ssie. Sutek wstrzykuje jej mleko do ust. Iwona mieliła
ryby z tranem, mlekiem bez laktozy i paroma innymi składnikami i podawała
małej drenem prosto do żołądka. Przeżyła i zaczęła rosnąć. To
ogromny sukces.
Depkę
wypuściliśmy w czerwcu 2004. Nadajnik pokazał, że najpierw popłynęła
do Skandynawii, ale przez Niemcy wróciła
do Polski. - Czemu? Nie wiem - rozkłada ręce profesor Skóra. - Wiem
tylko, że nie ma łatwo z ludźmi. Jedni sprawdzają parasolką, czy żyje.
Inni próbują zepchnąć do
wody. A ona musi się wyspać, odpocząć, wyschnąć. W dodatku ludzie ją
budzą co chwila, żeby popatrzyła w aparat. Ktoś ją poleje wodą, bo
sucha inni piwem ... !
Od
tego lata polskie plaże penetruje też Cętka, foka pospolita. - Wbrew
nazwie to rzadki gatunek . Dlaczego przebywa w naszej części Bałtyku ?
Jeszcze nie wiemy.
Profesor Skóra a udo z orła
-
Chcę dożyć dnia, kiedy 10-15 fok będzie żyło na polskim brzegu.
-
Na plażach? Między ludźmi?
-
I to możliwe! Jak słusznie zauważył mój kaszubski przyjaciel jeszcze pół
wieku temu łabędzie się bały podpływać do Jastarni. Pamiętały
polowania . Dziś mieszkają razem z nami. Dzikie kaczki tudzież. Sarny i
dziki zaczynają wchodzić do miast.. Atawistyczna ludzka agresja wygasa.
Kto wie, może tak wyglądał raj? Sprzyja temu pro-przyrodnicza edukacja i
humanistyczne wychowanie w tej części Europy. 48% ludzi żyjących w
zlewisku Bałtyku to Polacy ...
-
Aż tyle?
-
Powinniśmy więc czuć się nad liderem odpowiedzialności za to morze. Póki
co ojciec z trudem potrafi wytłumaczyć dziecku co to jest meduza. Te
dzieci trafija do nas na lekcje „Błękitnej
szkoły”. Pytamy o gatunki ryb – któreś wymienia fileta. One
lepiej znają układ krwionośny żaby, niż samą żabę. . Doroślejąc często
psują przyrodę, jej zasoby – dla wielu kapitał dobrobytu .
-
Poproszę o przykład.
-
Są w Bałtyku takie dwie podobne ryby
aloza i parposz – śledziowe
giganty, kiedyś masowo tu łowione.. Dziś natomiast pod ścisłą ochroną.
Jednej nie ma wcale, drugiej przybywa. Tą chronioną rybę można nierzadko
dziś kupić na niejednej hali targowej , po 10 złotych za kilogram. Gdyby
to był udziec z żubra albo skrzydełko z orła, to wiedziano by co z tym
zrobić. Los bałtyckiej przyrody jest większości Polaków obojętny.
Nie szanuje się ryb i morza choć w przyszłości mogłyby żywić i
bogacić wielu z nas. Ryby zagrożone chroni się po to aby móc je w przyszłości
łowić i sprzedawać. Niewielu jest już
rybaków: którzy w spadku chcą swym dzieciom zamiast pieniędzy na
kontach, zostawić kuter, sieci
i wydajne łowiska. Sprawa ginących zasobów dorsza to kolejny przykład.
Profesor Skóra oddaje złotówkę
Unda
Marina ma białe kółeczko, Agata czerwoną gwiazdkę, Ewa niebieski trójkąt,
Ania - zieloną kokardkę. Tworzą harem Nilsa - Bubasa - on ma żółty
kwadrat. Wszystkie posłusznie leżą z nosem przy swoim znaku. W nagrodę
dostają po śledziu.
-
To nasz sposób komunikacji – medyczny trening. Nagrodami nauczyliśmy je
posłuszeństwa dla koniecznych profilaktycznych zabiegów weterynaryjnych.
.Żadna z nich nie robi scenicznych sztuczek. Podrzucanie piłki na nosie
pozostawiają cyrkowym uchatkom – bo nie foki tam występują Tłum turystów
udających czasami cyrkowe „foki” zupełnie ich nie rusza. To nie ten język.
-
Fokarium to nie zoo ani nie cyrk. To ośrodek
badań, hodowli i rehabilitacji tych zwierząt. Coraz więcej ludzi
to rozumie. Choć raz przyszło dwóch dżentelmenów, panie zostały w
kabriolecie . Szorty, białe podkolanówki -szpan. Chcieli, żebym im oddał
złotówki za bilety. Bo ? „No bo
te foki Panie, to nic nie pokazały”. Oddałem, czemu nie, tanio
przeto, za 2 złote kupiłem
edukacyjną anegdotę.
Kto goni profesora Skórę?
Aktywna
ochrona fok to dobry trening przed najtrudniejszym wyzwaniem dla bałtyckich
przyrodników – uratować bałtyckiego walenia . - Polacy lepiej wiedzą
jak wygląda morska świnka niż on – morświn – „bałtycki delfin”
– książę tego morza. Morświn
to najmniejszy waleń świata, kuzyn kaszlotów, orek i delfinów. Jest od
nich bardziej nieśmiały, ostrożny. Nie zbliża się do człowieka, co
zresztą może dobrze świadczyć o jego inteligencji. Dziś zostało ich już
tylko kilkaset. Za parę lat może nie być wcale.
- Ostatniego żywego widziałem tu na początku w lat 70. Co roku
trafia do nas parę martwych.
Żeby
je chronić uniwersytecki zespół profesora Skóry chce na Helu rozbudować
edukacyjno – badawczą bazę. Najpierw powstanie Błękitna Wioska –
odtworzona stara wieś rybacka jako miejsce zamieszkania i edukacji dla
uczniów, studentów i gościnnie odwiedzających nas naukowców . Potem
morski ośrodek hodowlany w którym oprócz fok, ryb i innych organizmów
maja pojawić się i morświny. - Podatnik, jeśli ma płacić za ratowanie
morświna - powinien móc go chociażby zobaczyć. Ta infrastruktura to
nasze narzędzia, by wytłumaczyć społeczeństwu
Bałtyk i problemy ludzi którzy z tego morza żyją.. To trudna
robota, w ochronie przyrody prócz jej samej
trzeba chronić także ludzi przed ludźmi.
-
Skąd pan ma energię na to wszystko?
-
Odpowiem starym chińskim przysłowiem: nie należy podziwiać człowieka za
tempo biegu, gdy goni go pies. - Nie wiem tylko czy biegnę w dobrym
kierunku, ale nie biegnę sam.
|