Zielone umocnienia brzegu i ekosystemu

 

Już parę tysięcy lat temu, gdy zaczął się tworzyć Półwysep Helski i powstawała wewnętrzna część Zatoki Puckiej, gęste zarośla trzcin oraz innych roślin bagiennych okalały praakwen w znacznie większym stopniu niż to współcześnie pamiętamy. Latem i zimą oraz wiosną i jesienią łany trzcin stabilizowały zatokowe brzegi i bogaciły ją zróżnicowanym rybostanem.

Trzcina to nasza najokazalsza trawa, można ją spotkać właściwie na całym terytorium Polski, od Bałtyku po niższe partie gór. Jest niezwykle kosmopolitycznym gatunkiem. Ta najpopularniejsza – trzcina pospolita (Phragmites australis) jest rośliną tak ekspansywną, że zwykle dominuje w tworzonych przez siebie zbiorowiskach. Towarzyszą jej nieliczne gatunki innych, podobnych roślin. Tego rodzaju zbiorowisko ma nawet specjalną nazwę – szuwar trzcinowy (Phragmitetum australis). Choć stanowi je głównie ta typowa bagienna i nadwodna roślina, to dzięki jej szerokiej tolerancji ekologicznej może ono porastać zarówno tereny wodne jak i ląd. Co więcej – trzcinę spotykamy na różnych typach podłoży: od piaszczystego po torfiaste, od zasadowego po kwaśne czy zasolone. Jednak jest tylko jedno takie miejsce w Polsce, w którym rośnie ona w warunkach wód morskich. Miejscem tym są przybrzeżne wody Zatoki Puckiej, a co szczególnie osobliwe – brzegi Półwyspu Helskiego, gdzie nie ma przecież żadnych ujść wodnych cieków. Trzcinowiska można tu spotkać od Władysławowa aż po Juratę, mimo że zasolenie tutejszych wód waha się od 6,5 do 7,5‰.  Niestety, powierzchnia tych wyjątkowych siedlisk za sprawą nierozważnego użytkowania ulega krańcowemu zmniejszeniu.

Długie, podwodne i nadwodne łodygi trzciny oraz obecnego tu również sitowia, a także gatunki należące do roślinności zanurzonej tworzą wysoce specyficzny ekoton – strefę przejściową na granicy ekosystemów – lądowego i wodnego. To niezwykle ważne siedlisko dla szeregu gatunków fauny i flory, które mogą żyć tylko w tych warunkach, ponieważ cała ich ewolucyjna droga przebiegała w kierunku uzyskania takich przystosowań, które umożliwiłyby im wykorzystanie specyficznych, przybrzeżnych siedliskowych nisz.

 

Najbardziej morskie z trzcinowisk półwyspu. 

Sit i trzciny na odcinku brzegu pomiędzy Jastarnią a Juratą.

Trzcinowiska Półwyspu Helskiego to bardzo ważne miejsce rozrodu nadmorskich zwierząt: w płytkich i ciepłych przybrzeżnych wodach odbywają tarło gatunki ryb, zamieszkujące okoliczne wody. Tu też szuka schronienia i żeruje ich narybek. Stanowią w końcu lokum także dla drobnych gatunków ryb chronionych: wężynki, igliczni i babek: małej, piaskowej i czarnej.

Między łodygami trzcin wiją gniazda nadmorskie ptaki. Szuwary to miejsce, w którym gniazduje lub zimuje typowe ptactwo zaroślowe: piegża, cierniówka i kukułka, ale spotkać można również ptaki wodne: ohara, kaczkę krzyżówkę, gągoła, lodówkę, szlachara, łabędzia czy kormorana.

Wśród morskich trzcinowisk żyje wiele organizmów, o których istnieniu, z racji ich niewielkich rozmiarów, przeciętny człowiek nie ma pojęcia. Niektóre zasiedlają dno, inne poruszają się pomiędzy łodygami. Jeszcze inne (perifiton) porastają podwodne ich części lub martwe elementy biotopu.

Wystarczy zanurzyć się w paru centymetrach przybrzeżnej wody, aby dostrzec bogactwo życia morskich szuwarów. Jest to między innymi świat skorupiaków – dużych krewetek i garneli, a także lasonogów, drobnych kiełży i podwoików. Są tu także ślimaki: rozdepka, drobniutkie wodożytki oraz małże: wielka małgiew i drobna sercówka, czasami trafia się omułek i rogowiec. Z dna wyjdzie niekiedy piękna, kilkucentymetrowa nereida lub jakiś skąposzczet.

Wszystkie te organizmy są pokarmem ryb, a co szczególnie ważne także tych, które sami lubimy łowić i jeść: węgorzy, płoci, okoni, młodych szczupaków, a kiedyś również cert. Egzystują tu także organizmy znacznie mniejsze, które stają się pokarmem narybku zaraz po jego wykluciu. Ich obecność odkrywa człowiekowi dopiero powiększające szkło. Są to mikroskopijne orzęski, wrotki, nicienie oraz należące do skorupiaków widłonogi i wioślarki. Bywają też larwy chruścików, ważek, jętek i ochotek oraz pijawki. Liczne są glony – głównie zielenice i okrzemki.

To one wraz z roślinami, które porastają powodują, że przybrzeżne trzcinowiska tworzą wielki i skuteczny biologiczny reaktor do unicestwiania wielu zanieczyszczeń. Dodatkowo dzięki swoim długim podziemnym kłączom i systemowi korzeniowemu, trzciny stwarzają idealne warunki do rozwoju bakterii, grzybów, glonów oraz pierwotniaków. Kompleks tych organizmów tworzy główną siłę tej naturalnej oczyszczalni. Likwidują one substancje zanieczyszczające wodę przybrzeżnego pasa, rozkładając je na związki proste. Te z kolei są wychwytywane przez trzciny i współbytujące z nimi rośliny. Im więcej trzcin porasta przybrzeżną strefę zbiornika, tym mniej tzw. biogenów zostaje dla sinic i nitkowatych brunatnic, których nadmierny rozrost przysparza współczesnemu człowiekowi wiele kłopotów – powoduje zamykanie kąpielisk, uniemożliwia prowadzenie wydajnych połowów.

Ponadto zwarte kłącza i korzenie trzcin wzmacniają brzeg, chroniąc go przed abrazją  – rozmywaniem, a także rozwiewaniem. Tam, gdzie wywołane częstymi sztormami falowanie mogłoby zagrozić ludzkim domostwom, „zielona” zapora zdaje swój egzamin na 5. Trzciny bowiem bardzo dobrze znoszą falowanie, a nawet trwałe podtopienie, nawet zniszczone w znacznym stopniu, są zdolne do samoodtwarzania. Dlatego też trzcinowiska stanowią idealną, naturalną ochronę brzegów zatoki, podczas gdy umocnienia techniczne są nie tylko elementem obcym, ale także nietrwałym. Podmywane lub rozbite nie potrafią się same naprawiać. Trzeba przeto ciągłych nakładów finansowych, aby taki sztuczny brzeg utrzymać.

Trzcinowiska mają jeszcze jedną ważną, szczególnie dla rybołówstwa, zaletę. Nie dopuszczają, aby oderwane sztormem od dna rosnące głębiej rośliny, na których ryby złożyły swoją ikrę, zostały wyrzucone na brzeg. Gęsto stojące w wodzie łodygi trzcin działają jak wielowarstwowy płot. Dzięki wielkiej gęstości, trzcinowa bariera utrzymuje w wodzie zbliżające się do brzegów, a pływające na powierzchni fragmenty roślin. Umożliwia to dalszą inkubację ikry aż do wyklucia larw. Gdyby trzcin nie było, fale niechybnie wyrzuciłyby dryfujące rośliny na brzeg, a ikra uległaby wysuszeniu. Tysiące ryb w ten sposób unika przedwczesnej śmierci.

Mimo tak wielu korzyści z obecności zwartych łanów trzciny pospolitej w Zatoce Puckiej, są one systematycznie niszczone. Największy cios zadają im osoby zarządzające brzegiem półwyspowych kempingów. Zainteresowani uatrakcyjnieniem pobytu letników oraz maksymalizacją swoich zysków, nie bardzo patrzą na straty sprawiane innym użytkownikom przyrodniczych i krajobrazowych walorów Zatoki Puckiej i Półwyspu Helskiego.

 

Zagrożone trzcinowiska pomiędzy dwoma kempingami.

 

Trzebienie trzcinowisk w rejonie jednego z kempingów.

Nierozważne zarządzanie w strefie brzegowej. 

Pozbycie się cennego trzcinowiska kosztem pozyskania terenu pod kempingi.

Karczowane spychaczami, zasypywane plażowym piaskiem i gruzem, a także rozdeptywane, z roku na rok coraz bardziej giną. 

Z trzcinami zanika siedlisko wielu organizmów. Ich unicestwianie jest równoznacznie z podpisaniem wyroku nie tylko na przybrzeżną roślinność, płytkowodną faunę denną, narybek i ptactwo wodne. To także umniejszanie szans przetrwania przybrzeżnego rybołówstwa oraz ograniczenie pożytków innych użytkowników estetyki naturalnego krajobrazu.

Proces deficytu trzcinowisk na Półwyspie Helskim utrwala istnienie paru kilometrów betonowo – kamienistych opasek. Ówczesnym inżynierom umykała z pola widzenia ekologiczna funkcja płytkiego ekotonu brzegowego. Przy tworzeniu, nawet potrzebnych niekiedy umocnień brzegowych, pogłębiano na ich przedpolu dno do głębokości uniemożliwiającej m.in. życie trzcin. Warto więc się dzisiaj zastanowić, czy niektórych odcinków nie można by rewitalizować, usypując do stosownej głębokości dna odpowiedni dla trzcin substrat. Kamienie, beton i piasek nie zastąpią ekosystemowi trzcinowisk, przeto nie ma szans, by jakakolwiek roślinolubna ryba przeprowadziła w tak sztucznych warunkach efektywne tarło.

Typowa dla tego rodzaju brzegu fauna i flora jest zależna od specyficznych siedlisk oraz od zachowania naturalnej dynamiki brzegowej. Ingerując nierozważnie w nadmorski ekosystem, zakłócamy jego wewnętrzną równowagę, której odtworzenie sprawia niemały problem. Nasza Zatoka Pucka i Półwysep Helski, będące od lat elementami Nadmorskiego Parku Krajobrazowego, zostały objęte systemem unijnej ochrony. Obowiązują nas zatem nowe zasady użytkowania zasobów przyrodniczych. System Natura 2000 zobowiązuje każdego do takiej ich ochrony, aby korzyści z ich posiadania móc czerpać trwale. Nie wolno zatem nikomu egoistycznie niszczyć tego, co ma atut publicznego kapitału.

Bez trzcinowisk – mateczników ichtiofauny – nie ma mowy o rozkwicie przybrzeżnego rybołówstwa i wędkarstwa. Dlatego m.in. Wojewódzka Rada Ochrony Przyrody rozpatruje dodatkowe sposoby prawnego przeciwdziałania niszczeniu morskich brzegów Półwyspu Helskiego.

Tekst: Krzysztof E. Skóra, Monika Konkel

Zdjęcia lotnicze: D. Bógdał 

Pozostałe zdjęcia: archiwum SMIOUG

<<< POWRÓT DO EKOPATROLU

<<< POWRÓT DO ARCHIWUM