Trudne
życie brunatnej algi
Porośnięte
morszczynem podwodne obszary morza są z ekologicznego punktu widzenia tak samo
ważne dla Bałtyku, jak tropikalne lasy dla ekosystemu lądowego. Tak
relatywnie wiele nisz, zyskuje do życia bałtycka fauna i flora dzięki niemu.
Skupiska tej wieloletniej, brunatnej algi są w Bałtyku nadal dominującymi.
Jednak w wielu miejscach morszczyn ginie.

Zmiany w procencie pokrycia dna przez
morszczyn
w rejonie wysp
Alandzkich
Źródło
Dahlberg, Jansson 1997
Podwodny krajobraz
zmienia się. Ów problem, dotknął także polskie wody. Naukowcy różnią się
w ocenie przyczyn obecnego stanu i nie potrafią jednoznacznie wskazać, która
z nich odegrała rolę podstawową.
Szukanie
przyczyn
Wiadomo, że zjawisku
wymierania morszczynu towarzyszyły zmiany w ekologicznych i
hydrologicznych warunkach akwenów. Eutrofizacja wód, mniejsza ich
przezroczystość, wzrost toksycznych zanieczyszczeń, rozrost nitkowatych
brunatnic z rodziny Ectocarpacea to
zapewne przyczyny pierwszoplanowe.
Regionalnie - dodatkowym czynnikiem degradującym mógł być nadmierny wyłów
morskich wodorostów. Taka sytuacja miała miejsce m.in. na Zalewie Puckim.
Zacieniony?
Poważnym
ograniczeniem przestrzeni dla życia morszczynowych siedlisk była zmniejszająca
się przeźroczystość bałtyckich wód. Rzeki wnosząc do morza coraz więcej
wypłukiwanych z pól nawozów, użyźniały morze powodując masowe pojawianie
się mikroskopijnych planktonowych glonów
Ich zawieszone w toni ciała, skutecznie blokowały przepływ światła
do głębszych partii dna.

Zawiesina fitoplaktonu jest w stanie
skutecznie
ograniczyć dotarcie światła do
dna
Foto
J. Abramowicz
Żyjącym głębiej
glonom co raz bardziej brakowało do życia światła. Pas dna, który do
niedawna zajmowały, nagle się skurczył.

Systematyczny wzrost w wodzie zawiesiny
powoduje,
że ilość światła niezbędna dla przebiegu
fotosyntezy
dociera do
coraz płytszych głębokości
Źródło
Dahlberg, Jansson 1997
Postępująca mętność
wody zablokowała dostęp światła do głębokości, gdzie jeszcze w latach 50
i 60 ono docierało. Rośliny musiały ustąpić. Żyć bez dostępu do słonecznej
energii nie sposób. Fotosynteza, podstawowy proces życiowy bez światła nie
zachodzi – rośliny giną.
Zmyty?
Opadającej na dno
zawiesinie przypisuje się jeszcze jeden powód zanikania morszczynu. Otóż, co
raz powszechniej, zalegający dno osad skutecznie utrudnia młodym stadiom roślin
przyrastanie do powierzchni podwodnych kamieni. Nim wypustki zarodnika zdążą
się przebić do powierzchni miejsca przyszłego życia, są przez falę i prąd
wody, wraz z warstwą osadu, zmywane.
Przełowiony?
Istnieje i taka
opinia, która wskazuje na zanik morszczynu w wyniku nazbyt agresywnej
eksploatacji zasobów morskich glonów. Ich główne siedlisko - wody zalewu
Puckiego były w latach 60.-70. miejscem przemysłowych połowów brunatnic i
krasnorostów. W okolicznej fabryczce koło Pucka przerabiano je na agar–agar
– surowiec wykorzystywany do zagęszczania żelatyny w przemyśle spożywczym
i farmaceutycznym.
Niestety połowy
prowadzono nazbyt intensywnie. Krasnorostów i brunatnic ubywało więcej niż
mogło się urodzić. O regeneracji nie było mowy. Granica opłacalności połowów
stała się granicą dewastacji tych cennych fitocenoz.


Krasnorosty: widlik i rozmnóżka
Foto
J. Abramowicz
Zmiany w środowisku
zaszły za daleko. Uwolniona przestrzeń i wzrastająca żyzność wód pozwoliły
w tym czasie na rozkwit innych gatunków glonów.
Zaduszony?
Na skutek
eutrofizacji i przy bardzo ograniczonej zdolność morszczynu do regeneracji,
lepsze warunki do życia zaczęły znajdować glony nitkowate. Ich plechy,
pokrywając dno, kładły się na końcach morszczynowych łodyg coraz grubszym
kożuchem. Otulając jego rodnie i lęgnie, działały jak mechaniczny środek
antykoncepcyjny. W okresie rozrodu, jaja i plemniki nie były zdolne uwolnić się
z pułapki i przedostać, w dostatecznej ilości, do wodnej toni. Obniżały się
szansę na ich wzajemne spotkanie i zapłodnienie.
Atak nitkowatych glonów
był podwójnie skuteczny. Zakrywając swoim ciałem powierzchnie łodyg
morszczynu nie dopuszczały do ich komórek dostatecznej ilości światła.
Redukowały efektywność fotosyntezy. Traktując gałązki morszczynowe jako
powierzchnię dla siebie, nitkowate brunatnice przechwytywały dochodzące
promienie słońca oraz zawarte w wodzie odżywcze sole. Osaczony i „zaduszany”
- morszczyn ginął.
Zjedzony?
Z badań szwedzkich
wynika, że w rejonach gdzie warunki sprzyjają masowemu rozwojowi roślinożernych
skorupiaków to one wpływają na zanikanie morszczynu. Głównym winowajcą
okazuje się żyjący i u nas równonóg - Idotea czyli podwoik. Apetytem dorównuje gąsienicom pospolitego
bielinka kapustnika. Podwoiki, jeśli jest ich dużo i znajdą morszczyn zjadają
niemal całość miękkich tkanek rośliny. Zostaje tylko cienka, twarda, łodyżka.
Niestety - niezdolna już do życia.
Brutalniej z
morszczynem postępują inni miłośnicy jego smaku - łabędzie. Podpatrzono,
że na płytkich wodach, tam gdzie szyja tego dostojnego ptaka sięga
morszczynowych wierzchołków, łabędzica odrywa krzaczki od podłoża. Te, z
racji posiadania pławnych pęcherzy wypływają na powierzchnię. Tu stają się
pokarmem dla niedoświadczonych w podwodnym zbieractwie młodych.
Czy tak się stało
na Zatoce Puckiej? Możliwe. Klimat ociepla się i zatoka co raz rzadziej
zamarza. Sprzyja to zimowaniu coraz liczniejszych tu łabędzi. Ptaki te, żerując
na płyciznach, mogły dopomóc innym czynnikom w trzebieniu morszczynowych
zbiorowisk.
Zatruty?
Na jakość życia
morszczynu miały wpływ także dostające się do morskich wód
zanieczyszczenia. Nie wiadomo jednak, które z nich odgrywały istotną rolę.
Mogły to być, wypłukiwane z pomalowanych kadłubów statków, toksyczne dla
roślin antyporostowe substancje. Mogły też być, spływające z domostw
detergenty.
Gdzie
są winowajcy?
Które z przyczyn śmierci
„podwodnych lasów” morszczynu są prawdziwe? Dokładnie nie wiadomo. Mogą
one być odmienne w różnych miejscach bytowania roślin. Nie da się przypisać
winy tylko jednemu czynnikowi. Musi, być ich znacznie więcej niż
przypuszczamy. Badania trwają.
Jak widać życie
morszczynu łatwym nie jest i nie było. Brudna woda, coraz mniejsza dostępność
do światła, konkurencja o przestrzeń, trudności z rozrodem i
osiedleniem, nadmierna eksploatacja i konsumpcja - to, aż nadto przyczyn, aby
mieć kłopoty z przetrwaniem.
Krzysztof
E. Skóra
Projekt odtworzenia morszczynu w Zatoce Puckiej finansują:
WWF-Szwecja oraz GEF/SGP - Program Małych Dotacji Funduszu Globalnego Środowiska.
Główni jego realizatorzy to Instytut Botaniki Uniwersytetu Sztokholmskiego,
Stacja Morska Uniwersytetu Gdańskiego oraz stowarzyszenie Przyjaciele Helu.
|