OBIEKT, OBIEKTYW I OBIEKTYWIZM

Żywego bałtyckiego morświna nie sposób dziś sfotografować w polskiej strefie Bałtyku. Tak mało ich zostało. Już nieliczne wpadają w rybackie sieci lub znajdowane są martwe na brzegu.

W Helu, na prośbę producenta filmów przyrodniczych zainscenizowano sytuację do wykonania podwodnego zdjęcia zaplątanego w sieci morświna. Sprzyjała temu okazja dokonywanych sekcji tych zwierząt [1] i dostępność kamery rejestrującej obraz w najnowszym systemie wysokiej rozdzielczości - HD.

Oryginalność tych zdjęć polega jedynie na wykonaniu jej w najnowszej technice. Podobne ujęcia bowiem dawno ilustrują problem przyłowu i od lat zwracają uwagę na konieczność złagodzenia tego zagrożenia. Przeto jeden z rozmrożonych okazów powędrował raz jeszcze do wody - w sieciach.

Niespodziewanie okazja ta stała się elementem propagandowego spektaklu przebywającego w Helu szefa jednej z rybackich organizacji Pana Grzegorza Hałubka i jego paru helskich kolegów. Mianowicie powiadomili oni niemal wszystkie polskie media o dokonywanej w Helu „manipulacji” przeciw rybakom.

Łatwość z jaką Pan Hałubek  głosi nieobiektywne sądy, szkalując i pomawiając przy okazji poważne osoby oraz instytucje jest znana, ale ciągle porażająca świeżością (chyba) nierozwagi. Jest to na tyle medialnie spektakularne, że często jest on cytowany i pokazywany jako „reprezentant” rybaków. Szkoda tylko, że zwykle bez komentarza osoby bardziej zorientowanej w problematyce rybołówstwa. Jak to ostatnio ma w zwyczaju i teraz obiektem ataku stał się naukowiec i jego placówka naukowa, która ponoć tak jak cała nauka oszukuje rząd,  społeczeństwo i rybaków na zgubę tych ostatnich. Internetowe strony mediów są pełne jego wypowiedzi i zapewne nie inaczej będzie w tej sprawie.

Wykonywane ostatnio podwodne zdjęcia morświna, są zilustrowaniem problemu z jakim borykają się nie tylko zdziesiątkowane już bałtyckie morświny ale i sami rybacy, którzy przecież nie łowią ich w sposób celowy. Zwierzęta te giną w sieciach w sposób przypadkowy i niepotrzebny. Celem ilustrowania takich przypadków jest uświadomienie konieczności zminimalizowania takich zagrożeń chociażby przez zastosowanie dostępnych i przetestowanych już w Europie metod unikania śmiertelnego przyłowu (chociażby akustycznych odstraszaczy), które tu lokalnie, aby były skuteczne, mogą wymagać stosownych adaptacji.

Do rozwiązania tego konfliktu potrzebne jest poczucie odpowiedzialności i stosowna odwaga społeczności rybaków. W obecnej sytuacji to im powinno najbardziej zależeć na przyjaznym i pro-przyrodniczym wizerunku ich profesji.

Ukrywanie problemu nie rozwiąże go i morświny będą ginąć nadal. Pan Hałubek i jego koledzy są jednak przeciwni ilustrowaniu zjawisk przyłowu choć na potwierdzenie jego dowodów jest aż nadto. Boją się zakazów w rybołówstwie i uważają, że ilustracje temu służą. Absurd.

Nikt z osób obiektywnie rozpatrujących potrzeby życia człowieka jakoś nie postuluje i nie zakazuje ruchu samochodowego z powodu znanych faktów rozjeżdżania jeży, zajęcy czy żab. Szuka się innych sposobów minimalizowania liczby zabijanych na drogach zwierząt:  budując kładki, tunele, ograniczając szybkość. Pomawianie naukowców-ekologów, że chcą zakazać rybaczenia z powodu wysokiej śmiertelności morświnów jest tak głupie jak domniemani nadawcy i łatwowierni słuchacze tych rewelacji.

Wiemy i mówiliśmy dużo wcześniej, że niedawna decyzja Unii Europejskiej o uznaniu dryfujących pławnic za groźnie dla morświnów jest w świetle polskich badań Stacji Morskiej UG dla polskich rybaków krzywdząca i bardzo dziwi. Ale podjęta przecież została w gronie specjalistów od rybołówstwa - a nie ekologii !!! Dlaczego zagraniczni politycy odpowiedzialni za sektor rybołówstwa, w końcu koledzy po fachu naszych rybaków sięgnęli po tak drastyczną metodę?  Dlaczego zignorowano nasze badania i postulaty? Dlaczego deprecjonuje się nasz wysiłek badawczy?

Przecież my ekolodzy znamy i postulujemy znacznie łagodniejsze sposoby zminimalizowania konfliktu niż tamci politycy - rybacy. Pan Hałubek i jego koledzy to wiedzą. A może to tylko jedno lobby rybaków działa wrogo wobec innych wskazując na ekologów jako sprawców zamieszania? Domniemywam, iż ta łatwość pomawiania osób i instytucji wskazuje na chęć ukrycia w tym tumulcie swoich słabości i partykularnych interesów.

Zasady badań i etyka naukowej kariery stoją na gruncie obiektywizmu. Obiektyw kamery płetwonurka - filmowca był narzędziem do pozyskania ilustracji problemu a nie jego dokumentacją. Obiektywy kamer TV na życzenie rybaków z kolei udokumentowały helskie zdarzenie. Dzięki temu wiele milionów ludzi w Polsce zobaczyło jak wygląda martwy morświn w sieci, a cześć z nich zapewne po raz pierwszy usłyszało to dziwne słowo i dowiedziało się, że w ich morzu giną takie zwierzęta. W takiej sytuacji mogę nadal pozostawać obiektem nawet tak niewybrednych ataków. To wymarzona sytuacja dla każdego dydaktyka i edukatora – móc skierować uwagę i zainteresowanie słuchaczy na problemy warte intelektualnej refleksji.

Ilustracje Monika Kuropatnicka-Marciniak

Krzysztof E. Skóra

25.11.2006r.

[1] Okaz użyty do filmu pochodził z rybackich połowów.

<<<POWRÓT