Sprostowanie
do KOMENTARZA autorstwa Bożeny Aksamit.
W pierwszych słowach owego komentarza
autorka, nie zapoznawszy się z projektem, stara się go opisać. Czyni to błędnie,
dyskredytując tym samym racjonalność przyjętych założeń. Nie będzie
szczelnego akwarium zanurzonego w morskiej toni. (opis koncepcji projektu od
paru miesięcy jest dostępny na stronie internetowej w katalogu Błękitna
Wioska pod adresem www.hel.univ.gda.pl
).
Akapit niżej autorka wmawia czytelnikom, że
powszechne występowanie morświnów doprowadzi do bankructwa rybaków.
Gdyby Pani Redaktor przeczytała trochę informacji na temat statusu gatunku
to wiedziałaby, że jesteśmy bliżej zagłady jego bałtyckich zasobów niż
odnowy. Jeśli miałoby się
nam udać zainicjowanie procesu rewitalizacji to na odnowę zasobów
potrzeba prawie 100 lat pracy, nie tylko ekologów. Oby rybacy mogli dożyć
tego obrazu. Był on powszedni ich dziadom, a w innych krajach ciągle trwa.
Tamtejsi mieszkańcy współbytując na łowiskach z morświnami i delfinami
odnoszą z tego tytułu znaczące korzyści ekonomiczne w sektorze usług
turystycznych.
Zapewniamy Panią Redaktor, że nie tylko pławnicami
się ryby łowi a i tych rybakom zakazać nie chcemy (patrz: strony
internetowe Stacji Morskiej UG i np. Gazeta Wyborcza z dn. 27.07.2003).
Jeśli jest prawdą jak Pani pisze, że
rybacy (wszyscy ?) mnie nienawidzą to tą nienawiść swoim niekompetentnym
tekstem u jednych Pani podsyca, a u innych wzbudza. Pani diagnoza ma naturę
dyskryminującą (oględnie mówiąc). Nie jestem tu w Helu człowiekiem
obcym. Jak Pani to zdefiniowała? Czy współczesny gdynianin, sopocianin
czy gdańszczanin w Trójmieście to OBCY? Tylko przez przypadek się w Helu
nie urodziłem (kto zresztą się na Półwyspie dziś rodzi?) a od 30 lat
mieszkam tu i pracuję powtórnie na stałe. Członkowie mojej rodziny
jeszcze dłużej i są w niej tacy, którzy go w 1939 roku bronili.
Nauka i naukowcy prawa nie narzucają ani
nie ustanawiają. W systemie demokratycznego Państwa tworzy je
stosowna administracja (rządowa) i wybierani w wyborach politycy.
Zarządzenia i rozporządzenia dotyczące rybołówstwa są tworzone w obrębie
ich branżowego sektora (w kraju i w UE) i jak zakładam, z myślą o przyszłości
rybołówstwa.
Ekolodzy rybakom ryb nie wyławiają, nie
zatruwają morza, nie niszczą tarlisk. Przeto wrogami ich nie są.
Potrzeby mieszkańców (rybaków?) do których
się Pani odwołuje limitują obowiązujące w cywilizowanym świecie m.in.
pojęcia zrównoważonego rozwoju oraz tzw. Kodeks Odpowiedzialnego Rybołówstwa
FAO.
Wypraszam sobie uzurpacje w namawianiu mnie
abym „nie stawiał morświnów wyżej Kaszubów”. Czytelnicy nie mają
możliwości takich jak Pani,
aby sprawdzić prasowe archiwum Gazety Wyborczej (np. z dn. 29.07.2003).
Proszę zajrzeć co w kontekście planów wprowadzania w Polsce zakazu pławnic
tam mówię (cyt.) „Nie można przecież ratować zwierząt kosztem ludzi”.
Jak
intelektualnie godzi Pani sprzeczność własnoręcznie napisanych zdań –
drugiego: „Morświnów w zatoce zdaniem Kaszubów nie uświadczysz” ze
zdaniem ostatnim (...) „jedni
i drudzy żyją obok siebie od setek lat i jakoś dają radę”. Czemu
zatem morświn stał się gatunkiem chronionym?
Żądam od Pani sprostowania i przeprosin za
wprowadzanie czytelników w błąd. Nie wiem natomiast co mam począć z
uczynkiem podłym - uczynienia mnie wrogiem Kaszubów. Tego nie da się wytłumaczyć
brakiem Pani wiedzy. Wskrzeszanie narodowościowej dysharmonii to brudna
nuta Pani tekstu, nie sądzę, aby było to godne osoby piszącej w Gazecie
Wyborczej. Proszę o głęboką refleksję nad swoim uczynkiem i życzę aby
konflikt, który w moim mniemaniu Pani roznieca
nie dotknął kiedyś Pani uczuć.
Dziennikarz - dobry dziennikarz sprawdza
fakty, które publikuje a za swoje komentarze bierze pełna odpowiedzialność.
Te dwa elementy zawodowego warsztatu w Gazecie Wyborczej były zawsze bardzo
cenione. Opublikowany tekst może po części oddaje nastroje ekstremalnej w
swych poglądach grupy rybaków, ale ich niewiedza nie powinna stawać się
własnością intelektu sprawozdawcy. Gazeta Wyborcza jest zbyt poważnym
pismem aby ten proceder mógł się w niej ugruntowywać. Jeszcze raz pisząc
podobny artykuł, Pani Redaktor powinna odrobić lekcje czytania stosownych
dokumentów, w których m.in. wyjaśnia się czym jest ochrona gatunkowa
ssaków, ptaków, ryb, roślin itp. Warto wiedzieć, że obowiązkiem
przestrzegania tego prawa obarczeni jesteśmy wszyscy.
Rolą nauki, m.in. nas, ekologów morza i
specjalistów od rybołówstwa jest poszukiwanie takich sposobów, aby
metody ochrony nie utrudniały cywilizacyjnego rozwoju i zapewniały człowiekowi
trwałość możliwości korzystania z zasobów środowiska naturalnego. Kto
tego nie rozumie to, albo nie czyta tego co piszemy i mówimy, lub nie
rozumie tego co czyta lub słyszy. Mam nadzieje, iż Pani, jako dziennikarka
Gazety Wyborczej do tej pory wyłącznie nie miała czasu poczytać.
Krzysztof Skóra
|