Smutne obserwacje z „Błękitnego Lata”

W dniach od 11 do 20 sierpnia 2007r. po raz kolejny zorganizowano w Helu obóz naukowy „Błękitne Lato”. Wzięli w nim udział studenci ochrony środowiska lub kierunków pokrewnych, będący stypendystami Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Gdańsku. Zanim jednak zjawili się w Helu, spędzili tydzień w Błękitnej Szkole, działającej przy Zarządzie Nadmorskiego Parku Krajobrazowego we Władysławowie. Tam dokonali między innymi wnikliwej inwentaryzacji Karwieńskich Błot oraz Świecińskich Łąk. Ponadto zbadali sposób rekreacyjnego użytkowania malowniczo położonego rezerwatu Mechelińskie Łąki. W ramach zajęć przeprowadzanych we Władysławowie stypendyści WFOŚiGW ocenili również sposób użytkowania kempingów usytuowanych na trasie Władysławowo – Chałupy oraz ich wpływ na środowisko Zatoki Puckiej i Półwyspu Helskiego, kontynuując tym samym problematykę ubiegłorocznego obozu.

To, co się dzieje na pierwszych kilometrach Półwyspu Helskiego, woła o szybką reakcję kompetentnych czynników. Procesy niszczące lokalną przyrodę narastają. Właściciele kempingów chyba nie rozumieją skutków obecnych sposobów swojej działalności. O rozwijanym i wprowadzanym standardzie europejskich kempingów „Zielony Klucz” nie słyszał chyba żaden. Jeśli tak dalej pójdzie (a jest to także obszar systemu UE - Natura 2000), nie będzie mowy o pozyskiwaniu środków Unii Europejskiej na nasz regionalny rozwój.

Warto przytoczyć jedną z charakterystycznych i zatrważających obserwacji studentów. To kemping „Ekolaguna” systematycznie pozyskujący dla siebie tereny kosztem niszczenia trzcinowisk Zatoki Puckiej – miejsca życia ptaków, rozrodu ryb i schronienia narybku.

Poniżej sekwencja zdjęć archiwalnych z 1995 i maja 2006 roku w porównaniu ze zdjęciami z sierpnia 2006 i lipca 2007 roku, jakie przeanalizowano w ramach obu obozów Błękitnego Lata. Jest ona aż nadto wymowna.

Archiwalne zdjęcie brzegu pola namiotowego wykonane 

latem 1995 roku (foto. Z. Grabowiecki).

Zarejestrowany postęp degradacji na kempingu Ekolaguna. Kwadratem zaznaczono najbardziej charakterystyczny fragment degradowanego przyrodniczo brzegu (foto. D. Bógdał). 

Zdjęcia pochodzą z maja i sierpnia 2006 r. oraz lipca 2007 roku.

* * *

Z bagażem podobnych doświadczeń i wiedzy z pierwszego tygodnia studenci „Błękitnego Lata” przybyli do Helu, aby stawić czoła tutejszym problemom przyrodniczym. Mieli tu do zrealizowania nie lada zadanie, którego ogólny temat brzmiał: „Antropogeniczne zagrożenie przyrodniczych walorów Helskiego Cypla”. Zanim jednak dowiedzieli się, co ich czeka, zostali wyposażeni w wiedzę, która miała pomóc w realizacji powierzonych im zadań. Wysłuchali 4 wykładów wygłoszonych przez naukowców z Uniwersytetu Gdańskiego i Akademii Morskiej, dotyczących: przyczyn degradacji bioróżnorodności Bałtyku (prof. K.E. Skóra), genezy polskiego wybrzeża i jego ochrony (dr E. Gerstmann), ssaków morskich jako ważnego elementu zarządzania strefą brzegową (mgr I. Kuklik) oraz wpływu zagospodarowania przestrzennego na środowisko i krajobraz Helskiej Kosy (prof. M. Kistowski). Świadomi unikalności terenu, na którym przyszło im pracować rozpoczęli parodniowe badanie różnych aspektów poziomu antropopresji na Półwyspie Helskim, m.in. obserwując natężenia ruchu turystycznego na jego Cyplu oraz problem niszczenia publicznej przestrzeni komercyjnymi reklamami.

Na Helskim Cyplu, w wyznaczonych miejscach, rozstawiono trzy punkty obserwacyjne. Przez cztery dni skrupulatnie odnotowywano ilość osób wchodzących na plażę i ją opuszczających.

Teren badań na Helskim Cyplu. Oznaczenie: p1, p2, p3 

– punkty obserwacyjne (foto: D.Bógdał).

Badania ruchu pieszych, przeprowadzone w różnych warunkach pogodowych, wydają się być reprezentatywne. Zauważono, że mimo zróżnicowanej aury (dwa dni chłodne i wietrzne, dwa słoneczne), ruch w wyznaczonych punktach był niemal identyczny.

Niezależnie od panujących warunków atmosferycznych miejscem, w którym odnotowano największą ilość wchodzących i wychodzących turystów był punkt nr 2, czyli wejście będące przedłużeniem głównej drogi prowadzącej na plażę. W poniedziałek liczba wchodzących tu na plażę osób przekroczyła nawet 4.5 tys.

Rys. Ilość odnotowanych osób wchodzących na Helski Cypel w punktach: p1, p2, p3.

Oszacowano, że dziennie Helski Cypel odwiedza od 4 do 6 tysięcy osób, co w sezonie letnim (lipiec – sierpień) daje w sumie liczbę około 300 tys.! Jak na tak wrażliwe przyrodniczo miejsce liczba ta jest bardzo wysoka.

Uczestnicy Błękitnego Lata zwracali m.in. uwagę na ilość wprowadzanych rowerów, wózków dziecięcych oraz psów. Dziennie na badane odcinki plaży wjeżdżało około 50 wózków dziecięcych i tyleż samo rowerów, liczba wprowadzanych psów oscylowała wokół 35. Zdecydowana większość osób odwiedzających Helski Cypel w ciągu dnia to plażowicze, wieczorami dominowali spacerowicze i… wędkarze. Najwięcej ludzi z głównego wejścia korzysta w godzinach około południowych.

Oczywiście nie sama ilość odwiedzających Helski Cypel osób jest tu groźna, ale ich zachowanie oraz ochronne przygotowanie szlaków spacerowych i wrażliwych na antropopresję siedlisk. Że jest problem, to widać. Teraz należy sporządzić stosowny plan zarządzania ruchem turystycznym oraz stworzyć zabezpieczenia przed przyrodniczą degradacją nadbrzeżnych i leśnych siedlisk.

Że jest to potrzebne pokazały m.in. obserwacje z patrolowania wydm i lasu, będących zapleczem cyplowej plaży. Uzyskane obserwacje nie napawają optymizmem. Zdecydowana większość osób korzystających z tych terenów to co prawda spacerowicze (niespełna 70%) i zwiedzający obiekty militarne (prawie 20%), jednak prawie 5% (czyli 1.5 tys. osób) wykorzystuje leśne zadrzewienia i zarośla jako toaletę. Zaobserwowano także inne ewidentne przykłady dewastacji krajobrazu jak: rozdeptywanie wydm, rozjeżdżanie ich rowerami, parkowanie w miejscach niedozwolonych. Okazuje się też, że „toaletą” nie jest wyłącznie zaplecze wydm. Tą funkcję pełnią także ustawione na plażach drewniane przebieralnie. Ku zaskoczeniu odnotowano także znaczną ilość przypadków spożywania alkoholu na dzikich ścieżkach Helskiego Cypla i ławeczkach głównej drogi dojścia.

* *.*

Czwartek był dniem poświęconym na opracowanie zebranych danych, przygotowanie podsumowujących prezentacji, a już w piątek na studentów czekało kolejne, interesujące zadanie. Tym razem zostali wyposażeni w rowery, na których, podzieleni na 5 grup, przemierzali trasę od Pucka do Helu, badając ilość i rozmieszczenie reklam wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 216 oraz przy wejściach na plaże. Reklamy podzielono na trwałe i nietrwałe, o powierzchni do 1m2 oraz powyżej, znajdujące się w mieście i poza nim oraz przy ulicy i wejściach na plaże. Okazuje się, że największa ilość reklam koncentruje się na odcinkach Władysławowo – Chałupy oraz Jastarnia - Hel, ponadto bardzo często są one umieszczane w miejscach do tego nie przeznaczonych (np. znaki drogowe czy tablice informacyjne).

Rys. Ilość stwierdzonych reklam o powierzchni ponad 1m2 znajdujących się na terenach administracyjnych miast i osiedli. Oznaczenie: czarne- trwałe, białe-nietrwałe.

Drzewa słupami ogłoszeniowymi? Te ostatnie wymyślono kilkadziesiąt lat temu, 

aby nie obklejać afiszami drzew i fasad budynków. Na nic. Dziś plakaty umieszczane 

są na wielu helskich drzewach i to warstwowo. Tych nieaktualnych nikt nie usuwa. 

Kto wydaje pozwolenie na coś takiego? Lub kto nie egzekwuje prawa zakazu? 

Gmina? Właściciel pobocza drogi? Kto? Bo kto wiesza, to zwykle widać na plakacie.

Dlaczego przyjeżdżający na koniec Półwyspu Helskiego turysta jest skazany na taki widok? 

Bramy do lasu, bramy na dzikie plaże, bramy do morza? Po co to? Kto wpadł na pomysł 

i kto zezwolił na umieszczanie ogromnych bram i reklam w miejscu, gdzie człowiek chce 

(i powinien) widzieć tylko przyrodę? Toż to Nadmorski Park Krajobrazowy, a Helski Cypel 

to unikatowe miejsce w Europie. Oklejanie go tego typu obrazkami jest bezguściem i głupotą 

na skalę kontynentu. Tam, gdzie dość urody przyrody i to ona powinna być przedmiotem 

podziwu i kultu, pojawia się coś, co zwykle kojarzy się z przestrzenią zurbanizowaną. 

Jak tak dalej pójdzie, to niedługo na plażach będą wisiały także wyborcze plakaty. 

Absurd w który brniemy z zagospodarowywaniem rodzimego krajobrazu wyróżnia 

nas w Europie bardzo. Ta oryginalność nie może być jednak powodem dumy. 

Obciach! - zauważyli studenci.

 

Swoją drogą jak reklamodawcy, spece od  marketingu (tu na przykładzie  Fiata) mogą pozwolić, aby ich reklamy przyczyniały się do takiej degradacji krajobrazu w tak cennym przyrodniczo i urokliwym miejscu Europy jakim jest Półwysep Helski? 

Dla ludzi wrażliwych na piękno natury (Fiat szczególnie szczyci się wysublimowanym estetycznie wzornictwem swoich produktów) jest to wielki dysonans. 

 

Spragniony piękna naturalnego krajobrazu turysta co krok natyka się 

na kolejną reklamę. Nawet w lesie ogromne szmaciane banery nie dają 

odpocząć uciekającym od natłoku reklam miejskich wczasowiczom.

Centrum Władysławowa. Rondo Jana Pawła II. Wizytówka miasta? 

Reklama „goni” reklamę, producenci towarów prześcigają się nawzajem 

w krzykliwości i wielkości reklamowych powierzchni. Banery zasłaniają 

budynki i drzewa. Jak długo i daleko przyjdzie nam przesuwać kolejne granice 

przyzwoitości dla takiej formy informowania nas o czymkolwiek?

Jak widać plaża, miejsce rekreacji i odpoczynku, staje się „czytelnią reklam”. 

Czy przyjeżdżający nad morze turyści tego właśnie oczekują? Formy reklamy 

zaczynają być coraz bardziej agresywne. Oto reklamowy samochód, który, jak ustalono, 

bez zgody Urzędu Morskiego znajdował się w tym miejscu i rozjeżdżał inicjalne stadia 

wydm, zakopał się w plażowym piasku. Ktoś inny zachęca do jeżdżenia po plaży 

i helskich lasach quadami. Co będzie dalej?

Dochodzi do absurdów. Więksi zasłaniają mniejszych, a wszyscy razem zasłaniają 

przyrodę i na dodatek rozpraszają uwagę kierowców. To tylko jeden z przykładów 

ośmieszających zarządzających publiczną przestrzenią w Helu.

Opracowane dane oraz wnioski stypendyści przedstawili na specjalnym, podsumowującym spotkaniu, które odbyło się w Helu. Przybyli na nie przedstawiciele WFOŚiGW oraz przedstawiciele samorządów, instytucji zajmujących się administracją nadmorskich terenów, policji, straży miejskiej, mediów, a także pracownicy Stacji Morskiej IOUG. Zebrani goście dyskutowali nad zauważonymi przez studentów problemami, nierzadko obarczając się nawzajem odpowiedzialnością za ich powstanie. Nie wszyscy zgromadzeni byli do końca przekonani o ważności rozpatrywanych kwestii.

Wydaje się, że najwyższy już czas, aby zająć się problemem postępującej antropopresji na walory przyrody i krajobrazu Półwyspu Helskiego. Niestety, ze strony zarządzających tym terenem nie padły żadne wiążące obietnice ani deklaracje.

Krokiem ku lepszej przyszłości powinno być dążenie do powstania społecznie przedyskutowanej, pro-przyrodniczej strategii zarządzania publiczną przestrzenią. Miejsce to, będąc tak cennym dla rozwoju turystyki, nie powinno być niszczone przez najbardziej prymitywne komercyjne formy jej spożytkowywania. Jeśli ktoś chce szpecić swoje mieszkanie, to robi to na swój rachunek i oddaje się ocenie odwiedzających go znajomych. Jednakże przestrzeń publiczna to nie to samo i nie powinna być niszczona gustami osób niekompetentnych. Traci na tym nie tylko nasze osobiste poczucie piękna, ale tracą na wartości nasze domy i działki (kto je kupi, gdy wokół brzydko?), tracimy też magnes na przyciąganie turystów z wielkich miast, szukających estetyki przyrodniczo naturalnej, miejsc nieskażonych tym, co na co dzień dopada ich na ulicach i w mediach.

Aby temu zapobiegać i naprawić, potrzebna jest pomoc urbanistów, architektów i wyspecjalizowanych pracowników państwowej administracji. Jednak samorządowcy muszą chcieć o tym rozmawiać. Seminarium „Błękitnego Lata” pokazało, że rokowania nie są dobre. Zauważono przepaść w rozumieniu ważności problemów pomiędzy dyskutantami. Niestety potrzeba utrzymania właściwej estetyki w krajobrazie, jako wizytówki mówiącej o poziomie kultury lokalnej społeczności, nie jest kojarzona z niewłaściwym gospodarowaniem publiczną przestrzenią.

* * *

To już drugie takie seminarium podsumowujące letni obóz stypendystów WFOŚiGW. Od poprzedniego minął rok i niewiele się chyba zmieniło. Może to kolejne, raz jeszcze obrazując proces degradacji przyrodniczych walorów Półwyspu Helskiego, wzbudzi refleksję i poczucie wstydu u użytkowników lokalnego środowiska. Może zdopinguje podmioty administracyjne do efektywnego rozwiązywania, bardzo niepokojących już problemów.  Zebrane przez studentów dane, mimo że wycinkowe, są wiarygodne i rzetelne. Można je powtórzyć lub rozszerzyć. Mogą być uściślone, ale innego trendu nie da się, przynajmniej na razie, odnotować.

Czy zebrane obserwacje mają szansę stać się inicjującym czynnikiem dla opracowywania planów zrównoważonego zarządzania naszą przestrzenią i, co bardzo istotne, ograniczenia degradacyjnych skutków źle zarządzanego ruchu turystycznego? Może. O ile będzie się chcieć rozumieć, co się dzieje. Reszta jest kwestią poczucia osobistej odpowiedzialności rządzących i rządzonych.

Tekst: Monika Konkel, Krzysztof E. Skóra

Pozostałe ryciny i zdjęcia: uczestnicy obozu „Błękitne Lato 2007”

<<< POWRÓT