PRAWO MORZA DO BRZEGU

 

Po zimie wielu znów się zdziwiło, że morze tu i tam zabrało trochę lądu. Tak jest niemal na całym naszym brzegu, każdego roku, od paru tysięcy lat. Nie powinno to już nikogo dziwić. A jednak.

Na tle tego naturalnego zjawiska przyrodniczego rozgrywa się ciekawy proces społeczny. Mechanizm był i jest prosty. Najpierw było... czy jest ... marzenie budowy np. domu, hotelu czy kempingu z widokiem na morze. Kupuje się zatem teren i pozyskuje zezwolenie na budowę i ze wszech miar stara się dopchnąć ją do linii brzegu. Nie ważne czy jest (był) to  klif okolic Jastrzębiej Góry, depresyjne Karwieńskie Błota czy Półwysep Helski. Zaślepienie osadnika czy inwestora zwykle przysłania ewentualne skutki naturalnego procesu cofania się i zlewania naszego brzegu przez wody Bałtyku.

Już po zamieszkaniu właściciel widzi z okna jak morze z roku na rok podchodzi do fundamentów. Alarm ! Ludzie ratujcie ! Lokalizacja okazuje się chybiona.

Koszty ratowania takich inwestycji są zwykle ogromne, bo procesów geologicznych nikt jeszcze nie zatrzymał. Nie stać na to niefortunnych inwestorów. Prawie zawsze musi (lub musiał) pomagać  budżet państwa - czyli nasze podatki.

Kto jest zatem winien. Ten kto buduje, czy ten kto na tym terenie rządzi i wydaje zezwolenia na budowę ? Czemu czyni to, mimo, iż od stuleci trend natury jest znany ? Przykład chybionej lokalizacji kościoła w Trzęsaczu przerabiali w szkole chyba wszyscy. Niestety, bardziej chyba jako legendę niż przyrodniczy proces. Około 500 lat temu kościół stał prawie 2 kilometry od brzegu. W 1874 roku zamknięto go, a w 1901 runął do morza. Dziś istnieje tyko fragment jednej ze ścian.

Kościół w Trzęsaczu w roku 1870

Kościół w Trzęsaczu w roku 1926

Mimo to ciągle nowe siedliska ludzie budowali i budują za blisko morza. Awarie systemów wodnokanalizacyjnych rozmywają klify, które obsuwają się bez pomocy sztormowych fal. Ciężkie betonowe opaski ochronne niszczą środowisko naturalne morskiego brzegu a kempingowe plaże niszczą tarliska ryb i siedliska ptaków nad zatoką. 

 

Betonowa opaska na Półwyspie Helskim. Foto: Krzysztof E. Skóra

Nim wejdzie się w konfrontacje z przyrodą - warto zapoznać się co sądzi o tym Komisja Helsińska. Na temat postępowania w obrębie pasa brzegowego Bałtyku wydała ona dwa, bardzo ważne dokumenty (Ochrona pasa brzegowego” oraz „Zachowanie naturalnej dynamiki procesów brzegowych”). Jesteśmy zobowiązani kierować się nimi przy podejmowaniu każdej decyzji o zagospodarowaniu i ochronie brzegu. Pamiętając przede wszystkim, że umacnianie brzegu nie ma nic wspólnego z ochroną przyrody. Zwolennicy jego ochrony przez działaniem morza niech argumentacji tej zaniechają.

Błędów w umacnianiu brzegów należy szukać w trwającej od lat pokrętnej praktyce zarządzania przestrzenią terenów nadmorskich. Przy czym słowo pokrętne odnosi się do czasów gdy nauka dość wyraźnie pokazała co jest i będzie można nad brzegiem czynić, a co jest na dłuższą metę niewłaściwe. Ponieważ odporni na naukę wiedzą lepiej, będziemy ciągle płacić za decyzje, delikatnie nazywając je co najmniej nierozważnymi. Jak na razie czym takich decyzji więcej - tym więcej pracy. Umacnianie brzegu to złoty interes dla wielu ludzi i firm ... przecież „morze żywi i bogaci” ! Kto za to płaci ?

Krzysztof E. Skóra

<<<POWRÓT